Jest piękna, jesienna noc. Czternasty października, pełne czterdzieści pięć minut po północy. Zaczyna się prezentacja przebojów. Niestety, od końca. Jedna, druga, szósta piosenka – wielbicieli Czerwonych Gitar powoli ogarnia smutek: czyżby nikt nie chciał słuchać nocą tej sympatycznej czwórki? Nie, to nieprawda. Bo na trzecim miejscu… Pada tytuł: Powiedz, stary, gdzieś ty był? (…). Westchnienie ulgi wyrywa się z piersi wielbicieli, ale program trwa nadal. Jak grom z jasnego nieba spada na słuchaczy tytuł drugiej piosenki, również kompozycji Krzysztofa Klenczona i również w wykonaniu Czerwonych Gitar: Jesień idzie przez park. Radość ogromna, przerwana oczekiwaniem na tytuł lidera tej listy. Kto…? Trzymając się za ręce! Po raz trzeci Czerwone Gitary!  (…) trzy pierwsze miejsca i trzy piosenki ulubieńców publiczności. Brawo! (fragment audycji radiowej)

Dotarła do nas bardzo przykra wiadomość o zespole Czerwone Gitary. Podobno Seweryn Krajewski podziękował zespołowi za współpracę. Ponieważ pozostali członkowie drastycznie różnią się poglądami co do dalszych losów, zespołowi grozi rozwiązanie. Miejmy nadzieję, że jednak wszystko ułoży się dobrze, a na razie życzymy sympatykom Czerwonych Gitar wszystkiego najlepszego i dedykujemy piosenkę: Nie warto się rozchodzić. (Rozgłośnia Harcerska, 13 stycznia 1970)

Co z Czerwonymi Gitarami? Wiadomość o odejściu z zespołu jednego z jego członków zelektryzowała wszystkich wielbicieli Czerwonych Gitar w Polsce. Ta bardzo sympatyczna grupa wokalno-instrumentalna ma możliwość jeszcze raz przekonać się, jak dalece sięga jej zasłużona popularność wśród polskiej młodzieży, rozkochanej w jej piosenkach. Natychmiast posypały się listy, a właściwie setki listów, adresowanych do Polskiego Radia, do Popołudnia z młodością, do Rozgłośni Harcerskiej i najróżniejszych redakcji oraz do samego zespołu. W ciągu jednego tylko tygodnia na adres naszej redakcji nadeszło ich ponad trzydzieści. Nadawcy to nie tylko zakochana w Czerwonych Gitarach młodzież – piszą też starsi. W większości te same pytania: Co będzie z naszymi Czerwonymi Gitarami? Albo: Zróbcie coś, żeby Gitary grały nadal w tym samym składzie! „Słowo Powszechne”

Krzysztof Klenczon odchodzi z Czerwonych Gitar. W kilka dni po piątej rocznicy powstania zespołu, ze współpracy z Czerwonymi Gitarami zrezygnował Krzysztof Klenczon. Oświadczył on, że powodem jego odejścia jest zamiar komponowania utworów bardziej ambitnych, odbiegających od stylu, jaki reprezentował do tej pory zespół Czerwone Gitary. No cóż, należy chyba tylko życzyć Krzysztofowi powodzenia w nowym repertuarze i czekać na jego nowe, ambitne piosenki. A na razie jego ostatnia piosenka wykonywana jeszcze przez Czerwone Gitary. (Rozgłośnia Lubelska Polskiego Radia, 20 stycznia 1970)

Nowy skład, nowe plany

Seweryn Krajewski

„Słowo Powszechne”, styczeń 1970

Dominik gra na kilku instrumentach: flecie, fujarce, gitarze, harmonijce ustnej, fortepianie i – co jest bardzo ważne – dobrze śpiewa. Zresztą już od dawna myślałem o takim składzie instrumentalnym, który pozwoli swobodnie rozwinąć myśl improwizacyjną, a tym samym wziąć na warsztat utwory trudniejsze i ciekawe. A co do stylu jaki będziemy uprawiać, to trudno mi w tej chwili powiedzieć coś konkretnego na ten temat. Będzie to w jakimś sensie wypośrodkowanie muzyki jazzowej, beatu, soulu i muzyki poważnej. Nie będzie w zespole solisty. Śpiewać będziemy wszyscy, pewną nowością będzie wprowadzenie do wykonywanych utworów i piosenek wokalizy.

Do tej pory byliśmy pierwszą, a zarazem ostatnią grupą instrumentalno-wokalną w klasycznym stylu beatowym (trzy gitary i perkusja), ale mając na uwadze zmianę instrumentalną w naszym zespole, nadal będziemy się starali, by nie zatracić linii melodycznej o motywie słowiańskiej muzyki ludowej. Nad nowym programem pracujemy już trzeci tydzień. Myślę, że pod koniec lutego całkowicie nowy program zaprezentujemy naszym sympatykom. Po zakończeniu występów w rewii muzycznej Nasze szaleństwo w Teatrze Syrena wyjeżdżamy na miesięczne tournée po Polsce. Pod koniec lutego będzie nas można usłyszeć w audycji Popołudnie z młodością.

W kwietniu nagramy płytę długogrającą. Mamy też propozycję wzięcia udziału w nakręceniu filmu rozrywkowego, także z udziałem baletu. Wyjeżdżamy na tournée po Niemieckiej Republice Demokratycznej, gdzie też nagramy płytę długogrającą. Na pewno będzie festiwal w Opolu oraz… No, myślę, że to na razie wystarczy.

Nie tylko w blasku Gitar

Jerzy Piastowski, Panorama, 17.05.1970 r.

Zimą bieżącego roku, niemal dokładnie po pięciu latach występów estradowych i nagrań, „Czerwone Gitary” rozpoczęły nowy okres swojej działalności. Wiąże się on w jakimś sensie z odejściem z zespołu Krzysztofa Klenczona i przyjęciem na jego miejsce młodziutkiego Dominika Konrada z Warszawy, a właściwie Dominika Kuty, bo tak brzmi jego nazwisko rodowe, który zyskał pochlebne opinie starszych kolegów jeszcze jako członek zespołu „Młody Blues”. Naturalnie ta personalna roszada była tylko skutkiem poważniejszych przyczyn, zaistniałych w zespole znacznie wcześniej na tle – jak to się w środowisku muzycznym mówi – różnic co do koncepcji programowo-artystycznych. Z kolei Krzysztof Klenczon, także zdolny kompozytor, instrumentalista i wokalista założył własny zespół „Trzy Korony”, z którym chciałby realizować swoje zamierzenia artystyczne, odpowiadające jego koncepcjom. W ten sposób z zespołu „Czerwone Gitary” ubył znakomity wykonawca i świetny kompozytor. Razem z Sewerynem Krajewskim dostarczyli nam kilkadziesiąt udanych utworów rozrywkowych, wprawdzie łatwych, ale melodyjnych i popularnych przebojów osadzonych dobrze w klimacie polskiej piosenki. Nieprędko się chyba wydarzy, żeby w jakiejś czteroosobowej grupie znalazły się aż dwie znakomitości tego rzędu, a przecież ich partnerzy Jerzy Skrzypczyk i Bernard Dornowski także stworzyli kilka udanych kompozycji, a przy tym są znakomitymi wykonawcami. Właśnie przeszło 5 lat temu (3.01.1965 roku jest datą założenia grupy, 23.01.65 datą pierwszego koncertu) nieznani jeszcze szerzej chłopcy z czerwonymi gitarami zaprezentowali swój pierwszy program. Wprawdzie wówczas występowali w sześcioosobowym składzie, ale wkrótce opuścił zespół Henryk Zomerski, a potem Jerzy Kosela – jego pierwszy kierownik, tak że większość sukcesów osiągnęli już w czwórkę. Początek nowego rozdziału swojego życiorysu mają już za sobą. Ale tylko początek, zresztą w zgodnej opinii słuchaczy i krytyków wcale nie taki błyskotliwy. Duża część wielbicieli Cz-G jest trochę zawiedziona pewnym niedoszlifowaniem zespołu tak w partiach instrumentalnych jak i wokalnych, oraz wahaniami w formie, wynikającymi chyba z eksperymentalnych pociągnięć. Jak to będzie przebiegać w przyszłości dopiero zobaczymy, a właściwe usłyszymy.

(…) Ostatecznie dla uporządkowania ocen trzeba przyjąć jakieś kryteria, jakieś układy odniesienia. Takimi miarami uzyskanego poziomu i popularności są np. czołowe lokaty zdobywane na festiwalach, miejsca uzyskiwane w różnych plebiscytach, ankietach, ilość wydanych i sprzedanych płyt itd., słowem jakieś konkretne i wymierne sukcesy zamiast gustów, upodobań i sugestii. Przykładając te wszystkie miarki do Cz-G można wykazać, że ich sława i popularność nie są dziełem przypadku. Skomponowali, nagrali i spopularyzowali wielką ilość udanych piosenek, które na listach przebojów, na różnych giełdach i plebiscytach zdobyły największą chyba w kraju ilość czołowych lokat, otrzymali jako pierwsi w kraju „złotą płytę”, a później dwie następne „złote” (w sumie nagrali 3 longplaye, czwarty w produkcji, 7 czwórek i kilka tzw. singli), zwyciężali na festiwalach i turniejach, także na największym z nich, w Opolu, gdzie osiągnęli jedna z trzech pierwszych nagród i złoty mikrofon od przedstawicieli Polonii amerykańskiej. To są konkrety, to wszystko się liczy. Tak, ale to jest poniekąd przeszłość. A co teraz? „ naszym credo ma być odtąd więcej niepokoju artystycznego. Chcemy tworzyć piosenki – używając ogólnego porównania – ambitne, niebanalne, chcemy sami być zaangażowani w piosenkę tak bardzo, by odczuwać satysfakcję z takiej twórczości – deklarują się obecnie chłopcy z Cz-G. Różne drogi wiodą do takiej realizacji. Np. dawniej panował u nas schematyzm aranżacyjny, bas grał najczęściej tzw. „schemat”, podobnie gitara solowa, a na to nakładała się piosenka. Nie było w tym nowatorstwa, nie wymagało to żadnych pomysłów. Po prostu wypróbowany schemat. A teraz chcemy dać coś więcej, chcemy sięgnąć po ciekawe elementy w aranżach. Poza tym chcemy urozmaicić linię melodyczną, wypróbować elementy swingu i jazzu”.

(…) No dobrze, a co konkretnego? Nowy etap najwcześniej podjął Seweryn Krajewski, komponując piosenkę „Bez naszej winy” (słowa K. Dzikowski) nawiązując do zmian personalnych w zespole, następnie „Cóż ci mogę więcej dać” słowa: Z. Gozdawa – W. Stępień), obie znane z programu teatru „Syrena” w Warszawie. Utworem osadzonym w nowym nurcie Cz-G ma być piosenka pod roboczym (na razie) tytułem: „Na fujarce” pełna podtekstów i elementów awangardowych w muzyce. Zamierzają częściej wykorzystywać takie instrumenty jak: lutnię, gitarę klasyczną, flet, ustną harmonijkę, jako instrumenty mające wzbogacić brzmienie ich kompozycji.

W NRD nagrywali niedawno dla radia 12 piosenek, w tym połowę w języku polskim, połowę w obcym. W czerwcu mają wystąpić na festiwalu w Bułgarii na festiwalu piosenkarskim o „Złotego Orfeusza”, i pod koniec tego samego miesiąca na Festiwalu w Opolu. Po nagraniu czwartego lp przygotują utwor o walorach znacznie trudniejszych muzycznie, z orkiestrą o składzie niemal symfonicznym, co także ma być próbą przetarcia nowych dróg. Nie jest to jeszcze skonkretyzowane. Jak na razie nie chcą gwaltownych zmian, inaczej powiedziawszy, wolą je robić na drodze ewolucji. To dobrze, że nie przeceniają swoich osiągnięć w ubiegłym okresie, chociaż były one wcale niemałe. Ale czy dobre intencje tworzenia nowych wartości artystycznych będą szły w parze z doskonałym rozeznaniem w trudnym i skomplikowanym tworzywie eksperymentalnym? Opuszczają wypróbowane szlaki, by odkryć coś nowego w labiryncie ścieek bez drogowskazu. Może szkoda, że nie rozpoczęli tego poprzednio w silniejszym składzie. A ostatecznie liczą się nie sugestie lecz konkretne, wymierne osiągnięcia. osobiście czekam na opole, które zweryfikuje niejeden zespół, niejednego wykonawcę. Ale tym większy triumf po ciężkiej próbie.

Jerzy Piastowski
17.05.1970 r.
Panorama

Czwarta płyta bez Krzysztofa

Seweryn Krajewski

Po trzeciej płycie długogrającej przyszła kolej na czwartą. Zbieraliśmy repertuar, już wiedzieliśmy, co na niej będzie. Krzysztof też miał już piosenki na nową płytę, ja tam pewnie też coś miałem. Część już graliśmy. 10 w skali Beauforta na przykład, nie pamiętam co jeszcze. W każdym razie część tych piosenek opracowaliśmy, no, ale potem się rozstaliśmy. Nie doszło do nagrania tej czwartej płyty z Krzysztofem i on to nagrał z Trzema Koronami. No, ale wiadomo, tak mogło być i powinno chyba, skoro się rozstaliśmy. Przecież nie wyrzuciłby tych piosenek. Człowiek muzykalny słyszy, że to brzmi jak Czerwone Gitary.

Żeby wypełnić pustkę po K. Klenczonie i żeby wszyscy mieli wrażenie, iż każdy z nas potrafi pisać piosenki, postanowiłem „oddać” kilka swoich melodii kolegom. Dzisiaj, uważam, że był to niepotrzebny proceder oraz, że powinienem przeprosić zarówno Fanów jak i kolegów z zespołu. Chodzi o piosenki z płyty „Na fujarce”: nr.7 – „Od jutra nie gniewaj się” i nr.12 – „Na fujarce”. Z płyty „Spokój serca” – piosenka „Uwierz mi Lili”, z płyty „Rytm ziemi” – pios. „Byłaś mej pamięci wierszem”.

Od 13 do 15 kwietnia 1970 roku trwała sesja nagraniowa LP „Na fujarce”. Wytwórnia Muza wydała album nagrany w składzie: Bernard Dornowski (bas i wokal), Seweryn Krajewski (gitara, pianino, klawisze i wokal), Dominik Konrad (gitara, flet, fortepian i wokal) i Jerzy Skrzypczyk (perkusja i wokal). Muza wydała także single: SP Muza SP-309 – „Czekam na twój przyjazd/Cóż ci więcej mogę dać” , SP Muza SP-310 – „Dawno i daleko/Słońce za uśmiech”  i SP Muza SP-311 – „Kim mógłbym być/Od jutra nie gniewaj się” – z nagraniami z LP XL 0599 – „Na fujarce”.

 

Eksperyment?

Dariusz Michalski

Po odejściu Klenczona, nie mogąc podołać występom w trójkę, Czerwone Gitary przyjęły na jego miejsce Dominika Kutę (pseudonim Konrad), byłego multiinstrumentalistę kaliskiej grupy Młody Blues: wydawał się nawet wszechstronny, nieźle śpiewał, grał na flecie, przede wszystkim improwizował na gitarze.

Zespół myślał wtedy o wprowadzeniu do instrumentarium „blachy”, kilku „dęciaków”. Flet, na którym grał Konrad, bardzo ożywiał gitarowe brzmienie Czerwonych Gitar. Już od dawna był znany termin nagrania czwartego longplaya (kwiecień 1970), tylko że na przygotowanie jego programu zostały zaledwie dwa miesiące. Chcąc odciąć się od przeszłości i zamknąć za sobą pewien etap działalności, zespół zdecydował się na zupełnie nowe piosenki: „Z konieczności poważyliśmy się na eksperyment”.

Niestety, ów eksperyment okazał się nieudany. Powody? Brzmienie „nowych” Czerwonych Gitar było niedopracowane, piosenki niezbyt ciekawe, raczej tuzinkowe i przypadkowe. No i Dominik: „Zdolny człowiek, który jakoś nie chciał zrozumieć, że aby być dobrym muzykiem – trzeba właściwie niewiele: pracować”. Na nijakim pod każdy względem longplayu Na fujarce ucho wybrednego beatfana mogą zadowolić jedynie dwa nagrania: Cóż ci więcej mogę dać? z rewii warszawskiego Teatru Syrena oraz Czekam na twój przyjazd wykorzystujące w brzmieniu tak wymarzoną przez Krajewskiego sekcję instrumentów dętych.