Popularność w stolicy

Jerzy Skrzypczyk

Jak czuliśmy się w Warszawie? Mnie się wydaje, że napięcia wielkiego miasta nigdy w nas nie było. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę z naszej popularności, ale kiedy? Pamiętam nasz pierwszy ważny koncert w Warszawie: to była Gitariada, 9 grudnia 1965 w Sali Kongresowej. Ważne miejsce, najważniejsza sala, no i sama impreza: Polanie, Czerwono-Czarni, Niebiesko-Czarni i Tajfuny. My ten koncert kończyliśmy. Byliśmy wtedy jeszcze na tyle niepopularni czy mało znani, że konferansjer Jan Świąć zapowiedział, że „kolega, który gra na perkusji, to Jerzy Klenczon”. Może publiczność zaprotestowała, ale słabiutko. Gdyby on to powiedział po naszym występie – chyba by usłyszał głośniejszy protest. Bo to był wielki sukces zespołu. Można powiedzieć językiem sportowym, że pokonaliśmy i Niebiesko-Czarnych, i Czerwono-Czarnych.

Później w Warszawie bywaliśmy bardzo często, bo tu przecież załatwia się wszystkie sprawy związane z show-businessem. No i miejsc do grania było tam dużo – pamiętam, że przy placu Dzierżyńskiego (obecnie Bankowym) była popularna restauracja W-Z i myśmy w niej grali chyba z półtora miesiąca. Więc Warszawa nigdy nie była dla nas ani obca, ani straszna.

Gdzie ty, tam i ja

Seweryn Krajewski

„Połączył nas zwyczajny dzień…” – graliśmy to na koncertach, ale nie za często. „Gdzie ty, tam i ja…” – Ray Charles dobrze by to zaśpiewał. To powinien być męski, chrapliwy głos, którego nie mam i wtedy też nie miałem. Za słodki miałem głos, żeby wyrazić to, co chciałem. I za wysoką tonację sobie wziąłem.

„Gdzie ty, tam i ja…” – no tak, chodziło o to, że wspólnie mieszkaliśmy w tych samych hotelach, ciągle te same sale, garderoby i tak dalej. Tak wyglądało nasze życie. I ja to chciałem opowiedzieć, wyrazić w piosence to, co czułem. Tam nie ma ani słowa o Krzysztofie. Może trudno się domyślić – ale to jest właśnie o nas.

Na festiwalu opolskim Czerwone Gitary występują na koncercie inauguracyjnym Witamy w Opolu (z piosenkami sezonu), z aktualnym przebojem Płoną góry, płoną lasy. Ponadto wezmą udział w wielkim koncercie pofestiwalowym Echa Opola w Hali Ludowej we Wrocławiu. Dalsze plany zespołu wyglądają następująco: od 19 lipca do 19 sierpnia występy w Bułgarii, 25sierpnia dwa koncerty w Teatrze Letnim w Sopocie. We wrześniu koncerty w NRD. Ostatni kwartał przewiduje wyjazd na występydo Stanów Zjednoczonych i Kanady oraz prawdopodobnie nagranie podwójnego albumu dla Polskich Nagrań.

 

 

Niedoceniony przez jury festiwalu opolskiego przebój Czerwonych Gitar Płoną góry, płoną lasy bije rekordy popularności, zajmując czołowe miejsca wszystkich krajowych list przebojów. Kompozycja Seweryna Krajewskiego stała się piosenką amfiteatru. To niezwykle gorące i entuzjastyczne przyjęcie jej przez widownię jest niewątpliwie dowodem, że zespół ponownie w pełni zasługuje na miano najlepszej grupy w Polsce. Opole ’71 stało się zwycięstwem Czerwonych Gitar nad innymi grupami młodzieżowymi. Dużym sukcesem jest również to, że gazety do niedawna tak krytycznie nastawione do zespołu, zgodnie przyznały, że „sympatycznie i zgrabnie wypadły w końcu piosenki Czerwonych Gitar” oraz że „grzecznościowe oklaski z miejsca ustępowały głośnym brawom po występie Czerwonych Gitar.

Co dalej?

Dariusz Michalski

W 1973 obiegła Polskę wiadomość wydrukowana petitem w „Kurierze Polskim”: „Rekordzistą na naszym rynku płytowym są Czerwone Gitary. 31 płyt nagranych w ciągu 8 lat istnienia tego zespołu, rozeszło się w nakładzie ponad 2.250 tys. egzemplarzy. Jak wiadomo, Czerwone Gitary już nie istnieją – Seweryn Krajewski utworzył nowy zespół Seweryn Trio”.

To nieprawda! – protestowały zrozpaczone nasto- i -dziestolatki, nie mogąc uwierzyć, że ich ulubiona grupa już nie funkcjonuje. Faktycznie, latem 1973 w hali Stoczni Gdańskiej wystąpiło Seweryn Trio, a przynajmniej tak wtedy je zapowiedziano.

Regres w zespole trwał aż do 1974, kiedy Czerwone Gitary przyjęły basistę Ryszarda Kaczmarka, podjęły współpracę z nowymi autorami tekstów (między innymi z Tomaszem Bielskim), przypomniały się całej Polsce na festiwalu opolskim, w nowym stylu i brzmieniu nagrały kilka nawet interesujących piosenek (Była to głupia miłość, Ciągle pada i Słowo jedyne – ty). „Staramy się w ramach tego gatunku muzyki, jaką uprawiamy, wprowadzać nowe elementy. Nie zawsze to nam się udaje. Przyznam, że w pewnym okresie popadliśmy w rutynę, nawet w sztampę, ale ten zły dla zespołu czas już minął” – wyznał Seweryn Krajewski.

W 1975 ukazał się longplay Rytm ziemi – płyta „taka, jak dawniej”: z dyskotekową muzyką, nadal do wspólnego z publicznością klaskania i śpiewania. W następnym roku Czerwone Gitary wprowadziły na rynek płytowy aż dwa albumy – Port piratów i bożonarodzeniowy Dzień jeden w roku. Zmieniali się basiści (w latach 1977–1979 Jan Pospieszalski), inne były trasy koncertowe i publiczność – na szczęście odbiór polskiego zespołu w Niemieckiej Republice Demokratycznej i sympatia dlań tamtego audytorium pozostały niezmienne.

Rytm Ziemi

Lesław Sagan

Dostałem zamówienie od Seweryna Krajewskiego, aby zrobić okładkę do ich kolejnej płyty, w taki sposób, aby reprezentowała dziesiątą rocznicę powstania zespołu Czerwone Gitary. Wymyśliłem, że zrobię to w taki sposób, aby była duża rzymska dziesiątka na okładce.